Między Polską a światem
Po 1955 roku Kazimierz Serocki nigdy więcej nie zasiadł już w Zarządzie Związku Kompozytorów Polskich. Podczas VIII Walnego Zebrania Członków nawet do nowych władz nie próbował kandydować, podobnie zresztą, jak Tadeusz Baird. Refleksje Zygmunta Mycielskiego, spisane w Dzienniku i związane z wizytą Serockiego w jego domu tuż przed obradami, oddają powagę tamtej sytuacji:
Jest w nim [w ZKP - I.L.] zaledwie 10 osób z poczuciem jakiejś odpowiedzialności za to, co się dzieje w życiu muzycznym i jaki jest los kolegów, co oni robią... Jeszcze mniej ludzi, którzy potrafią prowadzić rozmowę „polityczną", rozmowę dotyczącą spraw kultury. Prowadzić „politykę kulturalną", jak się to dziś nazywa. Stawić czoło najgłupszym już absurdom. W dodatku, jest to jedyny związek, który nie ma dotąd (od 10 lat!) komórki partyjnej. Wszystko to mocno komplikuje sprawy.
Lech Dzierżanowski sugeruje, że Serockiemu i Bairdowi nie chodziło o odsunięcie od siebie obowiązków utrudniających koncentrację na pracy twórczej, lecz ich bierność miała związek ze sprawą Andrzeja Panufnika, trzeciego wiceprezesa w kadencji 1954–55, który w lipcu 1954 roku „wybrał wolność", nielegalnie opuszczając Polskę i osiadł na emigracji w Londynie. Prawdopodobnie mieli kłopoty i musieli, albo sami uznali za słuszne, usunąć się w cień. Rzeczywiście, w kolejnych dokumentach związanych z przygotowaniami do pierwszego festiwalu, nie ma już śladu nazwisk Serockiego i Bairda, a cały ciężar pracy spoczywa na nowym Zarządzie pod kierownictwem Kazimierza Sikorskiego (pozostali członkowie: Grażyna Bacewiczówna, Andrzej Dobrowolski, Włodzimierz Kotoński).
Nie znaczy to jednak, że sprawy Związku stały się Serockiemu obojętne. W grudniu 1960 roku został członkiem powołanego przez Prezydium Zarządu Głównego ZKP Zarządu Funduszu Samopomocy Koleżeńskiej. Ponadto od 1963 roku aż do śmierci zasiadał w Komisji Kwalifikacyjnej, kierowanej przez Witolda Lutosławskiego, Kazimierza Sikorskiego lub Tadeusza Bairda, mając oczywisty wpływ na decyzje związane z przyjmowaniem nowych członków do grona Związku. Włączył się też czynnie w sprawy „Warszawskiej Jesieni", gdy toczyły się spory o jej ostateczny kształt organizacyjny. W październiku 1958 roku, podczas posiedzenia rozszerzonego Plenum Zarządu Głównego ZKP, jednoznacznie opowiedział się za utrzymaniem, ze względów prestiżowych, merytorycznej strony festiwalu w kompetencjach Związku. Wyraził też wówczas wyraziście swe poglądy na koncepcję programową „Jesieni":
[…] trzeba za wszelką cenę i jak długo będzie można podkreślać różne kierunki […] – taki festiwal bardzo się podoba, bo takiego nie ma w żadnym innym kraju.
O początkowej, dość trudnej sytuacji festiwalu i wysiłkach organizatorów zmierzających do utrzymania go w spójnym kształcie mówi Alina Bairdowa:
W 1959 roku Serocki został wybrany, obok Józefa Patkowskiego, zastępcą przewodniczącego Prezydium Komitetu Festiwalowego. Od tego czasu regularnie zasiadał w gremiach odpowiedzialnych za przygotowanie festiwalu: w Komitecie Organizacyjnym i w Komisji Programowej „Warszawskiej Jesieni". Działał wytrwale i skutecznie. Podczas burzliwego Walnego Zjazdu ZKP, w lutym 1969 roku, bronił polityki repertuarowej „Warszawskiej Jesieni", oskarżanej o stronniczość, a wręcz sekciarstwo. Dzięki temu, jak i wysiłkom Witolda Lutosławskiego, status quo festiwalu zostało utrzymane. Podobnie, jak dzisiejszy specjalista ds. marketingu, doskonale znał „możliwości rynkowe" muzyki współczesnej i specyficzne „potrzeby klienta". Jesienią 1969 roku, podczas obrad Komitetu, wyraził na przykład przekonanie, że
[…] nie powinno się dopuścić do zrezygnowania z kroniki [festiwalowej, na płytach Polskich Nagrań – I.L.], która znajduje wielkie uznanie w oczach gości zagranicznych z tego względu, że ukazuje się ona z dnia na dzień oraz że spełnia ona rolę reklamowo-propagandową.
O tym, że Serockiemu leżały na sercu także inne problemy rodzimego środowiska muzycznego świadczy jeden z zachowanych dokumentów – brudnopis listu kompozytora do I Sekretarza PZPR, Edwarda Gierka. W odpowiedzi na jego list z 10 lipca 1975(?) roku (nieznanej treści, Gierek miał jednak zwyczaj osobistego wysyłania okolicznościowych życzeń do czołowych reprezentantów kultury polskiej) kompozytor postulował utrzymanie „ekspansji wewnętrznej i zewnętrznej polskiej muzyki" za pomocą „zwiększania kontaktów kulturalnych ze środowiskami artystycznymi i kulturalnymi Europy i reszty świata" oraz „skutecznego funkcjonowania mecenatu państwowego w dziedzinie kultury". Podał tu zresztą własną definicję "mecenatu państwowego”, jako polegającego nie tylko na materialnym wsparciu, ale też na „wszelkich możliwych działaniach, których celem ostatecznym jest podnoszenie powszechnego poziomu kultury całego narodu". Miał przy tym na myśli „systematyczne kształcenie organizatorów życia kulturalnego" oraz "znaczne podwyższenie kryteriów fachowych", na podstawie których udziela się uprawnień do „wykonywania publicznych produkcji artystycznych". Postulaty jakże godne powtórzenia w dzisiejszych realiach! Nie ulega zatem wątpliwości, że Serocki był człowiekiem prawdziwie „politycznym", umiejącym negocjować z władzami i świadomym wszelkich niuansów polityki kulturalnej.
Z obu funkcji pełnionych przy „Warszawskiej Jesieni" Serocki zrezygnował w maju 1974 roku. W praktyce jednak jego aktywność społeczna nie uległa zmniejszeniu. Minister Kultury i Sztuki powołał go we wrześniu tego samego roku na członka Komisji Ocen Fabularnych Filmów Kinowych przy Naczelnym Zarządzie Kinematografii, a w latach 1975–78 kompozytor zasiadał w Komitecie Nagród Państwowych.
Niezależnie też od podjętej w 1974 roku decyzji, rytm życia zawodowego Serockiego nadal odmierzały „Warszawskie Jesienie". Począwszy od 1956 roku każdy jego nowy utwór prezentowano polskiej publiczności właśnie na estradach tego festiwalu. Do 1981 roku wykonano na „Warszawskiej Jesieni" dwadzieścia jeden kompozycji Serockiego: w roku 1956, 1958, w latach 1960–64, w 1966 roku oraz w latach 1969–72 i 1974–80, poczynając od Sinfonietty na dwie orkiestry smyczkowe, a skończywszy na Swinging Music.
Znaczenie „Jesieni" jako „okna na świat" i docenienie jego roli promocyjnej w propagowaniu polskiej twórczości muzycznej w świecie jest faktem niekwestionowanym. Beneficjentem tej sytuacji był i Kazimierz Serocki. Jego kontakty z przedstawicielami środowisk muzycznych Zachodu ułatwiała, jak podkreślają przyjaciele, świetna znajomość języka niemieckiego. Trzykrotnie (1957–59) był też członkiem polskiej ekipy oddelegowanej do uczestnictwa w Wakacyjnych Kursach Nowej Muzyki w Darmstadcie. Zdobył tam oczywiście nie tylko cenne doświadczenia muzyczne, bez których nie do pomyślenia byłaby – jak się zdaje – jego dalsza droga twórcza, ale też doprowadził do pierwszych wykonań swych utworów w Niemczech. Już w 1958 roku, w ramach „Zweites Orchesterkonzert der Tage für Neue Musik", zagrano w Darmstadcie jego Musica concertante i było to światowe prawykonanie tego utworu. Później, w latach sześćdziesiątych, podczas kursów letnich zaprezentowano też Segmenti (1963) oraz Freski symfoniczne (1964, prawykonanie). Z czasem twórczość Serockiego rozpropagowana została na tyle silnie, że w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych był on postrzegany jako jeden z czołowych reprezentantów polskiej awangardy muzycznej, przedstawiciel tzw. „polskiej szkoły kompozytorskiej".
Do popularyzacji muzyki Serockiego w Niemczech przyczyniły się instytucje i osoby, które miały możliwość zorganizowania zamówień, wykonań i nagrań jego dzieł. Chodzi tu głównie o wydawcę, oficynę Moeck Verlag, a także o kierownika kursów darmsztadzkich, Wolfganga Steineke oraz Ottona Tomka i Wilfrieda Brennecke z Westdeutscher Rundfunk (WDR), jak również Heinricha Strobla z Südwestfunk (SWF) w Baden-Baden. Otto Tomek, austriacki muzykolog i krytyk muzyczny koordynował pracę redakcji współczesnej nie tylko w kolońskiej WDR, ale też z czasem zastąpił Strobla na stanowisku szefa SWF oraz festiwalu nowej muzyki w Donaueschingen (Donaueschinger Musiktage für zeitgenössische Tonkunst).
Na festiwalach w Donaueschingen muzyka Serockiego była prezentowana trzykrotnie. W 1963 roku zagrano jego Segmenti na orkiestrę, w 1964 – Freski symfoniczne, a w 1979 – Pianophonie. To ostatnie, koronne dzieło Serockiego, było zresztą przygotowane w Studiu Eksperymentalnym SWF.
W katalogu Moeck Verlag, które od 1959 roku wydawało dzieła kompozytorów polskich w serii „Zeitgenössische Orchester- und Kammermusik", znalazły się dwadzieścia dwa utwory Kazimierza Serockiego. Pamiętać przy tym warto, że Moeck to nie tylko wydawnictwo, ale też znana manufaktura instrumentów dętych. Stąd właśnie przywiózł Serocki do Polski cały zestaw fletów prostych (blokowych), którymi zainteresował Czesława Pałkowskiego z Warsztatu Muzycznego. W konsekwencji powstał szereg utworów z takim fletem w roli głównej.
{slider=O fletach prostych i genezie Impromptu fantasque}
{/slider}
Wreszcie, ważnym elementem promocji muzyki Serockiego w Niemczech były zamówienia od nadawców radiowych. Do 1975 roku rozgłośnie Südwestfunk (SWF) i Westdeutcher Rundfunk (WDR) zamówiły w sumie pięć jego utworów. W 1960 roku SWF zamówił Segmenti, w 1963 – Freski symfoniczne (te dwa utwory miały premierę w Donaueschingegn), a w 1970 – Fantasia elegiaca, dzieło dedykowane Heinrichowi Stroblowi. Na zamówienie WDR natomiast w 1966 roku powstało Forte e piano, a w 1973 – Impromptu fantasque. Większą liczbę zamówień i wykonań w Niemczech miał wśród polskich kompozytorów w tym okresie tylko Krzysztof Penderecki.
Utwory Serockiego wykonywano, oczywiście, także w innych krajach, w tym w Holandii, Szwecji, Danii, Szwajcarii, dotarły one też m.in. do Wenezueli, Bejrutu, Japonii i Stanów Zjednoczonych, znajdowały się w repertuarach słynnych orkiestr i dyrygentów oraz zespołów kameralnych. Gdyby sporządzić statystyczne zestawienie, mogłoby się zdawać, że jego muzyka bardziej jest obecna w świecie, niż w rodzinnym kraju.
Tymczasem Serocki prowadził życie prawdziwie wolnego artysty, żył z komponowania i – jak się wydaje – spełniało to jego oczekiwania i odpowiadało temperamentowi. Mieszkał na stałe w Warszawie (po 1954 roku mieszkał przy ulicy Powsińskiej 10, a ostatni jego adres, od ok. 1968 roku, to ul. Piwarskiego 16/10), ale jego ulubionym azylem twórczym był mały, drewniany domek w Borach Tucholskich (niedaleko Torunia). „I am a slow worker" – pisał Serocki w liście do Benny’ego Goodmanna. I rzeczywiście był w pracy twórczej nie tylko dość powolny, ale też szalenie precyzyjny. Nie chodziło mu jedynie o dobry pomysł na dzieło, nie tylko o absolutną techniczną perfekcję w jego realizacji, ale także o bezpośredni kontakt z wykonawcami swoich utworów, których zawsze wnikliwie słuchał, i których uwagi przyczyniały się walnie do ostatecznego kształtu kompozycji.
Zapewne miałby wiele ważnego do przekazania także młodym adeptom kompozycji, nigdy jednak nie zaangażował się poważnie w pracę dydaktyczną. Nie związał się z żadną uczelnią muzyczną, choćby w charakterze profesora wizytującego. Większość poglądów artystycznych Serockiego znamy dziś wyłącznie poprzez pośrednie narracje: wspomnienia przyjaciół i współpracowników, a przede wszystkim książkę Tadeusza A. Zielińskiego – pierwszą, i jak dotąd jedyną, monografię życia i twórczości kompozytora.
Przy legendarnej niechęci Serockiego do mówienia o swej muzyce, konsekwentnym odmawianiu komentarzy, zdawać by się mogło, że możliwości zweryfikowania wszelkich informacji tego typu są znacznie ograniczone. Jak się jednak okazuje, kompozytor uczynił kilka cennych wyjątków od przyjętej reguły. Tyle tylko, że przeznaczył je dla zagranicznych odbiorców. Z zachowanych dokumentów wynika, że w samym tylko 1965 roku dwukrotnie wystąpił z publicznymi odczytami na temat współczesnej muzyki polskiej. Najpierw w Bejrucie, gdzie był jurorem konkursu kompozytorskiego „Jeunesses Musicales", a potem podczas letnich kursów zatytułowanych „Spotkanie z Polską", a zorganizowanych w Folkwang Hochschule w Essen.
W Essen mówił ponadto o życiu muzycznym w Polsce oraz wygłosił odczyt pt. Komponisten-Selbstportrait, będący niezwykle cennym materiałem źródłowym, wymagającym zresztą oddzielnego opracowania, podobnie jak wykłady Serockiego przygotowane w 1976 roku na potrzeby mistrzowskiego kursu kompozytorskiego w Musik-Akademie w Bazylei. Zaproszony przez ówczesnego dyrektora tej instytucji, Friedhelma Döhla, opracował program złożony z trzech głównych problemów: Chance der offenen Form (Możliwości formy otwartej z analizami A piacere, Arrangements, Ad libitum), Klangfarben als Kompositionsmaterial (Barwy jako materiał kompozycyjny z analizami Swinging Music, Impromptu fantasque, Arrangements, Fantasmagoria) oraz Notations und Realisationsprobleme (Problemy notacyjne i realizacyjne, gdzie posłużył się przykładami z Segmenti, Forte a piano, Dramatic Story, Fantasia elegiaca i Fantasmagorii). Wystąpienia te miały na celu nie tylko prezentację najistotniejszych aspektów własnej muzyki, ale też usytuowanie ich w kontekście współczesnej twórczości muzycznej. Co nie znaczy, że Serocki był pewien sensu tego przedsięwzięcia. We wstępie do kursu mówił wielokrotnie: „zobaczymy, co będzie"…
W drugiej połowie lat siedemdziesiątych Serocki był u szczytu możliwości twórczych, wciągnięty w wir zawodowej i społecznej aktywności. Osiągnął znaczącą pozycję w rodzimym środowisku muzycznym i renomę międzynarodową, która mogła zapewne tylko się umacniać. Jednakże, jak wspomina Stanisław Wisłocki, w marcu 1979 roku źle się poczuł i przewieziono go do szpitala z podejrzeniem choroby serca. Nie przejął się jednak tym zbytnio, zlekceważył przyjacielskie rady dotyczące konieczności zmiany stylu życia. Miał mnóstwo planów: Polskie Nagrania zaproponowały mu wydanie płyty ze zbiorem jego utworów, z czego niezmiernie się cieszył, przygotowywał też polskie prawykonanie Pianophonii. We wrześniu 1979 roku, po kilku dniach od owacyjnie przyjętej przez publiczność prezentacji tego utworu na „Warszawskiej Jesieni" dostał wylewu krwi do mózgu. Do końca miesiąca jego stan jeszcze się pogorszył: kompozytor miał niedowład prawej strony ciała i trudności w mówieniu. Po długiej i żmudnej rehabilitacji powoli jednak do siebie dochodził i z godnym podziwu uporem wprawiał się w pisaniu lewą ręką. Powrócił też do planów zawodowych. Jak podaje Zieliński, przyjął z Ministerstwa Kultury i Sztuki zamówienie na utwór orkiestrowy, w którym zamierzał wykorzystać jeden ze swych dawnych tematów melodycznych. Miał zapewne już dość skrystalizowaną wizję tego dzieła, gdyż odrzucił w międzyczasie ofertę napisania utworu na puzon, która nadeszła ze Stanów Zjednoczonych.
Jednakże pod koniec 1980 roku stan zdrowia kompozytora znów się pogorszył. Przewieziony do warszawskiej kliniki, zmarł 9 stycznia 1981 roku.
W oficjalnych nekrologach żegnano „szlachetnego, nieodżałowanego Kolegę, znakomitego kompozytora", jednego z tych „dzięki którym polska muzyka współczesna zajaśniała pełnym blaskiem" (ZKP), laureata „Nagrody Państwowej I i II stopnia, Nagrody Ministra Kultury i Sztuki I stopnia [...], odznaczonego Orderem Sztandaru Pracy I stopnia, Krzyżem Komandorskim, Oficerskim i Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski" (Minister Kultury i Sztuki). Jednakże pogrzeb kompozytora odbył się – zgodnie z jego wolą – z udziałem jedynie najbliższej rodziny, tj. żony i sióstr.
Ostatnim chwilom życia Serockiego towarzyszyła też siostra Blanka, której wspomnienia są wzruszającym świadectwem odchodzenia nie wybitnego kompozytora, tylko po prostu człowieka:
[...] kiedyś do mnie zadzwoniła [Sonia, żona kompozytora - I.L.], że Kazio jest w bardzo ciężkim stanie. Leżał chyba w tym szpitalu MSW. Zastałam go jeszcze wprawdzie przytomnego, jeszcze stać go było na to, żeby sobie coś zażartować na ten temat [...], że się odchodzi. Ale widać było, że zdaje sobie z tego sprawę, że jego stan jest bardzo ciężki.
{slider=O ostatnich chwilach Serockiego}
{/slider}
Na pogrzebie zamiast wieńców złożono dar pieniężny na rzecz Zakładu dla Niewidomych w Laskach. Grób Kazimierza Serockiego znajduje się na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie (kwatera I, rząd I). Pośmiertnie otrzymał on jeszcze koronne wyróżnienie – honorowe członkostwo Związku Kompozytorów Polskich.
Efektem ostatniego spotkania Zygmunta Krauzego z umierającym Kazimierzem Serockim stało się zaś, jak wspomina ówczesny prezes Polskiego Towarzystwa Muzyki Współczesnej, zainicjowanie międzynarodowego konkursu kompozytorskiego jego imienia.
{slider=Źródła:}
- Tadeusz A. Zieliński, O twórczości Kazimierza Serockiego, Kraków 1985.
- Lech Dzierżanowski, Jak to się zaczęło, „Ruch Muzyczny" 2007 nr 18/19.
- Stanisław Wisłocki, Życie jednego muzyka, Warszawa 2000.
- Zygmunt Mycielski, Dzienniki 1950–1959, Warszawa 2000.
- Bogusław Maciejewski, Twelve Polish Composers, London 1976.
- Ruth Seehaber, „... eine Brücke schlagen ...“ Deutsch-polnische Musikbeziehungen in den 1960er Jahren, „De Musica", online.
- Nagrania radiowe (wywiady) z audycji Ewy Szczecińskiej poświęconych życiu i twórczości Kazimierza Serockiego, 9.01, 23.01, 6.02, 20.02.2001 roku oraz 7.03.2005 roku.
{/slider}